czwartek, 18 lutego 2016

A to se chłopaki pogadali:)

   W przedostatnim poście doszło do wymiany poglądów w komentarzach, z których pewnie najbardziej Sidor się cieszy. Sidor jest takim typem który najpierw namiesza, i jak w kotle się gotuje, to z satysfakcją i dumą patrzy na swoje efekty. Jak chłopaki chcą, to niech się dalej zmagają na swoje argumenty. Jak już zauważył Archer, nie ma tutaj moderacji i wszyscy oprócz anonimów mogą coś napisać od siebie.
   Zupełnie niedawno Archer napisał komentarz:

   Trzeba napisać z pełną odpowiedzialnością, że Archer w pewnym sensie ma rację, ale nie do końca: 
   Otóż pewne tezy Darka można potwierdzić. Jednak źródeł nie ma, są informacje które dopiero należy złożyć w całość. Sidor opiera swoją wiedzę na tym co powie Darek, a potem na Wikipedii. Dla mnie to jest błąd. To co mówi Darek, olać Wiki i szukać dalej. Można jednak coś znaleźć. 
   Mam takie pytanie do Archera i nie tylko. Jakie badania były prowadzone w Oświęcimiu, które nie zostały w jakikolwiek sposób osądzone, a obecny świat w dużej mierze na nich się opiera?
   Jako podpowiedź poniższy materiał z roku 1939, opublikowany w Polskiej prasie medycznej:



   Proszę pamiętać że bohaterem tego bloga jest Monsieur Sidor.
Pozdrawiam wszystkich skłóconych, bowiem nie tędy droga:)

                     koniczyna_kon@tlen.pl

6 komentarzy:

  1. No w końcu jakiś ciekawy materiał od Koniczny :) Co do Sidora i jego retoryki wyzywania od najgorszych, to już naprawdę wolę materiały od Kwietnia - nawet jeżeli pokazuje do kamery książkę i niezbyt dokładnie referuje jej zawartość. Dla osób zainteresowanych IIWŚ czy szczególniej Riese lub też Rzeszą i jej badaniami to są czasem bardzo rzeczowe materiały, aczkolwiek oczywiście często też książki prezentowane przez Darka do kamery są już powszechnie znane dla osób zgłębiających temat, a jest to prezentowane jako jakaś... hmm zapomniana wiedza tajemna ocenzurowana prewencyjnie przez lata ;) No nie do końca oczywiście, ale i tak wolę to 100x bardziej niż wyzwiska Sidora. Dobra, pomińmy to.

    Badania medyczne to jest niestety bardzo grząski temat - i niestety chyba okoliczności wojenne rozwinęły medycynę przez te wszystkie lata. Z bólem serca i empatią dla ofiar (mój pradziadek był więźniem przymusowym, przewijał się przez różne obozy - najpewniej nie skończył w pasiaku gdyż był zawołanym murarzem, budował piekarnie przyobozowe czy też był potrzebny np. włoskiemu fabrykantowi ściągniętemu do administrowania polskimi zakładami przemysłowymi w Zagłębiu) jestem w stanie przejść do porządku dziennego, że lekarze i eksperymentatorzy z Oświęcimia nie zawsze zostali prawidłowo osądzeni.

    Taka wiedza jest cenna i lekarze o nią zabiegają - a już najlepiej jakby ktoś odwalił całą nie-etyczną robotę z ciałami pacjentów czy też "obiektów" za nich, a potem się tylko przejmuje wyniki badań. Z bólem serca jestem dlatego skłonny pogodzić się z tym, że nie wszystkich lekarzy z obozów takich jak Oświęcim, które de facto były kopalnią wiedzy o medycynie i ludzkim ciele, osądzono i skazano - że potem musieli się oni podzielić swoją wiedzą. Tak żeby nikt inny już nie musiał przez to przechodzić. Niestety życie...

    Znam przypadek Ślązaka z Bytomia, który w latach 80-tych po pijaku skręcił sobie kark wskakując do za płytkiego stawu pokopalnianego. Pierwsza w Polsce taka operacja i chyba nawet w Europie bardzo rzadka - o ile dobrze pamiętam chyba w Piekarach Śląskich - przez kilka miesięcy leżał ze śrubami w głowie na wyciągu, aż się wszystko pozrastało. I przeżył, ruszał rękami i nogami, cieszył się życiem i całkiem normalnie funkcjonował pomimo skręconego karku przypominam. Aczkolwiek jakiś tam stopień niepełnosprawności pozostał i przysługiwała mu renta. Pod koniec lat 80-tych zdecydował się ostatecznie wyjechać do Niemiec Zachodnich, okres był niepewny, a jego rodzina wszak miała papiery nawet jeśli może nie do końca czuli się Niemcami - częste wtedy na Górnym Śląsku, sporo osób wyjeżdżało nawet nie czując więzi z Niemcami. No i dotarł do Niemiec Zachodnich, osiadł, po jakimś czasie idzie do lekarza w celu uzgodnienia tej renty - "A to Pan... żadne dokumenty i badania nie będą potrzebne, ma Pan rentę dożywotnią - omawialiśmy pański przypadek kilka lat temu na konsylium w Austrii". Tak było, nawet mimo komunizmu i stanu wojennego zachodni lekarze dostawali od naszych wyniki swoich badań i operacji. Tak byleby tylko oni nie musieli tego powtarzać, a jak już się wypadek wydarzy to skorzystać z wiedzy kogoś innego. Tak samo właśnie było z wiedzą nabytą w obozach koncentracyjnych...

    To tak trochę jak z von Braunem. Prosta sprawa - zbrodniarz SSman, którego rakiety bombardowały Europę Zachodnią i polskie wioski wokół Blizny także. Proste i oczywiste, prawda? A gdzie jego wiedza, upór, dobra organizacja pracy (gdyż inżynierem raczej był staroświeckim), która wysłała ludzi na Księżyc? Bohater?

    Tak jak go postrzegam - niejednoznacznie: zbrodniarz i bohater. Takie życie :) Co zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ciekawością przeczytałem komentarz. Został zawarty moralny aspekt przeprowadzania eksperymentów medycznych przez lekarzy niemieckich. Sumienie się kłuci z tego typu osiągnięciami w medycynie. Niemcy sami przyznali że jak więźniowie i tak mają umrzeć, to można ich wykorzystać jako materiał do badań. Furtka moralna, która powodowała pewnie rozterki co niektórych, została otwarta. Jednak część lekarzy zasmakowała wolności i zbędne cierpienie ludzi nie miało znaczenia.
      Podając materiał w poście jako przykład, miałem na myśli technologię kombinowania w ludzkim organizmie, stosowaną w Oświęcimiu przez lekarzy, a o której nie raz mówił Darek. Temat jest rozwojowy, bowiem są wzmianki że testosteron był testowany na żołnierzach Wehrmachtu. Najpierw jednak musiały być "króliki".
      Po Twoim komentarzu z końca roku założyłem "Kącik 2", gdzie mogę zamieszczać to co znajduję. Jak będziesz Archer chciał się "pokłócić" na jakiś temat to zapraszam:)
      A z Darkiem Kwietniem w dalszym ciągu mam dobry kontakt:) To tak jakbyś się zastanawiał dlaczego mało mnie na jego blogu:)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. W czasach "polskich obozów zagłady" każda wiedza o nazizmie wykraczająca poza to czego młodzi dowiadują się z "Klosa" jest "wiedzą tajemną".
      Czy Darek miałby tylu słuchaczy gdyby na wykładach otwierał encyklopedię i czytał rozdziałami ?
      Biedny fryzjer chyba by pisał donosy na /do/ autorów.

      Eksperymenty na żywych ludziach faktycznie niewdzięczny temat do pogawędek. Mnie interesuje w nim jeszcze jedno zagadnienie.
      Jeśli wiemy co naziści robili to czy to wszystko ?
      Czy przy takim postępie medycyny nie posunęli się dalej niż głosi wiedza historyczna ? Naprawdę wszystkie projekty rzeszy ujrzały światło dzienne ?
      Szydercze twierdzenia iż hitlerowcy robili takie a takie zabiegi a inne to już nie bo.... to tak jakby stwierdzić, że nie ma już pochowanych skarbów poza tym co już znaleziono.
      Już od czasów templariuszy ten naród okryty był nimbem tajemniczości. Skarby, symbole, skrytki i podziemia. Nie chce mi się wierzyć w to, że akurat w dziedzinie medycyny wszystkie tajemnice faszystów zostały odkryte.
      Tym bardziej, że jak wiadomo nie wszystkie projekty zakończyły się wraz z końcem wojny. A przy tym akurat te medyczne miały największe szanse. Były najtańsze a właściwie darmowe przy tej ilości "materiału ludzkiego".
      Dowody ? Cóż to jak mapy z zaznaczonymi miejscami zakopania depozytu.
      Jakieś jednak są. Drabinki o rozstawie szczebli jakby użytkownik miał by mieć 3 m wysokości. / niemieccy inżynierowie to nie komsomołskie matoły/,
      opowieści o długich skrzyniach niesionych przez naście więźniów / skrzynie z acht koma acht nosiło max 6 osób/
      no i najbardziej przerażające relacje ocalałych.

      Mając takie osiągnięcia i zaplecze zdegenerowani już medycy naprawdę poprzestali tylko na zmianie koloru tęczówki i testowaniu aspiryny ?

      Pamiętajmy jednak. Obozy koncentracyjne były wizytowane przez różne w tym międzynarodowe komisje. Czy rozsądni Niemcy ryzykowaliby prowadząc tam inne badania niż te "lecznicze" ?
      Temat rzeka. I chyba chyba najtrudniejsza do odkrycia tajemnica. Takie eksperymenty zostawiają najmniej śladów. Najłatwiej je ukryć czy przenieść. /właściwie tylko dokumenty ew. parę osób ze zdobytym doświadczeniem/. A jeśli do tego dalej są kontynuowane to bądźmy pewni. Są największą tajemnicą II wojny.

      Ps. Archer. Zero inwektyw i jakoś tak zaraz fajniejszy mi się wydałeś. Ale spokojnie na "koleżankowanie" to pewnie oboje musimy sobie zasłużyć :).
      Pzdr. GM

      Usuń
  2. A. Archer co z tą symboliką " 88 " i nazizmem ?
    Z numerycznych to znam "4:20" ale "88" ? To cusi od acht koma acht ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Combat 18" - 18=AH (kolejność liter w alfabecie łacińskim), więc wychodzi "Combat Adolf Hitler"
      14/88 - 14 to od "Fourteen Words (z ang. czternaście słów) to często używane przez neonazistów i białych rasistów" a 88 rzekomo od "88 spostrzeżeń" ale tak naprawdę od HH (kolejność liter w alfabecie łacińskim) czyli "Heil Hitler".

      Przyczepienie się działacza PZPN do numerku 88 na koszulce bramkarza (z rocznika 1988) jako propagowanie nazizmu to autentyk z Górnego Śląska, a i podejrzewam że w całej Polsce się to odbywa - "działacze" PZPN mają całe instrukcje od PZPNU/Ekstraklasy S.A co jaki symbol może oznaczać co jest nazistowskie, rasistowskie, totalitarne itp itd - żeby broń Boże żadnych runów (bo nazistowskie) - bardzo często to jednak jest skrajnie i opatrznie pojmowane. Np. kibice nie mogą sobie wymalować zwykłego rycerza w zbroi na fladze sektorowej (że waleczność itp) bo to pewnie biały rycerz i nawoływania do krucjaty :)

      Usuń
  3. Ło matko z córką ! Toż to jakaś paranoja. No ale nawet takie idiotyzmy nie przebiją trójkątów w chmurach.

    Teraz fryzjer zapodał koment pod tytułem "Odkrycie".

    Czy naprawdę jest tak głupi czy przekonany o swojej genialności, że "odkrywa" koło i przypisuje sobie takie rewelacje ?

    Gall Anonimpiątek, 19 lutego 2016 03:04:00 CET
    Odkrycie.
    Wpisujesz w google hasło hitler.
    Znajdujesz te zdjęcia na, których bezsprzecznie widać prawdziwego hitlera, czyli hitlera z narad w wilczym szańcu lub gdy witał mussoliniego w wilczym szańcu.
    Przyglądasz się jego małżowinom usznym szczególnie z lewej strony bo takich fot jest więcej.
    Porównujesz te małżowiny do małżowin hitlera na wielu dowolnych innych zdjęciach.
    Znajdujesz zdjęcia z jego młodości i też porównujesz układ małżowiny w stosunku do innych.
    Dochodzisz do wniosku, że inne uszy miał na zdjęciach na początku wymienionych, inne gdy widniał na zdjęciach z przemówień, a jeszcze inne na wielu portretach pozowanych.
    Zastanawiasz się kiedy był prawdziwy? Na pewno na tych gdy witał mussoliniego i stał w gronie generalicji.
    Dochodzisz do wniosku,że wszystkie jego przemówienia musiał odwalać co najmniej jeden sobowtór, a nie on we własnej osobie.
    Ale nie to jest istotne.
    Gdy już obejrzałeś wszystkie dostępne w wynikach wyszukiwania zdjęcia hitlera i w miarę zapamiętałeś układ małżowiny usznej lewej prawdziwego hitlera to teraz znajdź zdjęcie przedstawiające go jak leży nieżywy w swoim bunkrze w Berlinie.
    Zapewne zauważysz, że ucho trupa tego hitlera nij....."

    I takie ble,ble ,ble przez następne 20 zdań.

    Geniusz no geniusz !

    Ps . Dzięki Archer. Już wiem czemu nie interesuję się piłką.
    Zostanę przy 4:20 Tam przynajmniej wszystko jest normalne ;)

    OdpowiedzUsuń